A po miesiącu...
To już niemalże równy miesiąc odkąd
przebywam w Polsce. Za oknem szaro, pochmurnie i deszczowo. Słońce
Nepalu nie wróciło razem z nami.
Pamiętacie jeszcze, że pod koniec
czerwca organizowaliśmy licytację charytatywną na rzecz naszego
projektu? Tak, tak! Podczas tego wydarzenia udało nam się zebrać
5300zł! Wszystkim serdecznie dziękujemy za obecność i wsparcie. A
wystawa zdjęć Marii Magdaleny Kwiatkiewicz jest rewelacyjna. Na
ulicy Świętosławskiej w Poznaniu możecie ją oglądać jeszcze
tylko do jutra!
A tutaj film wykonany przez Jerzego
Pawletę, który relacjonuje wydarzenia z wernisażu i licytacji →
https://www.youtube.com/watch?v=WrExd5hOB3w&feature=youtu.be.
Jerzy – serdecznie dziękujemy!
Mimo przerwy w budowie, wymuszonej
nadciągającym monsunem, mimo iż od Nepalu jestem oddalona o ponad
osiem tysięcy kilometrów, wciąż żyję projektem. Każdego dnia
piszę, dzwonię, opowiadam. Nieustannie myślę. Jak uzyskać
brakujące fundusze.
Jeszcze nie tak dawno pisałam o
planowanej wizycie w moim rodzinnym mieście. O zasłużonym, choć
krótkim odpoczynku. Dzisiaj jestem już z powrotem w Poznaniu. W
Gdańsku oczywiście byłam, z ogromną radością spotkałam się z bliskimi i
przyjaciółmi, których tak dawno nie widziałam. Jednego założenia
nie udało mi się tylko zrealizować. Nie odpoczęłam. Zabrakło na
to czasu.
Skoro byliśmy tak silnie wspierani
przez wielkopolskie media, to dlaczego nie spróbować opowiedzieć o
Nepalu w tych trójmiejskich? Przecież stamtąd pochodzę i to
właśnie Gdańsk zostawiłam dla Poznania.
Po przyjeździe rozpoczęłam więc
podbój trójmiejskich mediów. Pisałam i dzwoniłam. Wszędzie,
gdzie się dało. Rozmawiałam z każdym, kto tylko podnosił
słuchawkę po drugiej stronie. A potem? Wieść poszła w świat, a
medialna spirala się rozkręciła. To był naprawdę intensywny
czas. W całości poświęcony Nepalowi i budowie szkoły w Bakrang.
Pisały o nas najważniejsze trójmiejskie portale internetowe, byłam
gościem w audycji Radia Gdańsk
(https://www.youtube.com/watch?v=TBaZ-6nx9q4), prowadzonej przez
wspaniałą Beatę Szewczyk, udzieliłam kilku obszernych wywiadów.
Niebawem w kioskach na Pomorzu kupicie Gazetę Wyborczą
z wywiadem rzeką na temat naszego projektu i pobytu w Nepalu, a w najbliższą sobotę jeden z wywiadów ukarze się w Dzienniku Bałtyckim. Poza tym –
moja informacja prasowa ukazała się także na portalu internetowym
National Geographic(http://www.national-geographic.pl/traveler/on-sprzedal-mieszkanie-ona-zrezygnowala-z-doktoratu-spedzili-7-miesiecy-w-nepalu-by-odbudowac-zniszczona-szkole)!
Mam ogromną nadzieję, że dzięki tym
wszystkim działaniom informacja o naszym projekcie będzie wciąż
docierać do osób zainteresowanych tematem. Że być może zarazimy
kogoś naszą pasją :)
W tych wszystkich spotkaniach ukryta
była także pewna wartość dodana. Miałam okazję poznać
niezwykłych ludzi. Nie tylko życzliwych dziennikarzy, ale także
fascynujących podróżników, aktywistów społecznych i
propagatorów idei pomocowych. Działania dwójki z nich możecie na
bieżąco obserwować i wspierać, do czego zachęcam. Natalia Fiona
Chrustowska (http://szalonafiona.blogspot.com/)
wyruszyła do Santiago de Compostela, aby opowiadać o oddawaniu
szpiku (co sama uczyniła – stała się dawcą dla małego
chłopca), a Krzysztof Puternicki (http://kapp2cape-blog.prv.pl/)
przygotowuje się do podróży z Norwegii na samo południe Afryki i
wyrusza już w listopadzie. Osobiście mocno trzymam za nich kciuki!
W ciągu ostatnich dni od przeróżnych
ludzi otrzymałam wiele mentalnego wsparcia i ciepłych słów. To
naprawdę budujące, gdy ktoś trzyma kciuki za powodzenie naszej
akcji. Ale żeby nie było tak kolorowo.... w Internecie pojawiło
się też wiele słów krytyki. Niestety w większości był to tak
zwany „hejt”. Dlaczego pomagamy w Nepalu a nie w Polsce? Że
zrobiliśmy sobie urocze wakacje za cudze pieniądze, że
sprzeniewierzyliśmy ponad 300 tys. złotych na nic, że na budowie
szkoły robimy biznes, że skoro o tym opowiadam, to znaczy, że
jestem próżna i chcę zrobić karierę, albo że zamiast budować
szkołę powinnam postawić namiot. Niektórzy też troszczą się
bardzo o moje zdrowie i stwierdzili, że na pewno przywiozłam w
sobie robaki i zarazę.... Było co czytać :P
Namiotu, zarazy i rozważań nad moim
życiem komentować nie będę, ale żeby zapobiegawczo wyjaśnić
(bo może akurat ktoś na bloga wejdzie i przeczyta?) pragnę kolejny
już raz zaznaczyć, iż realizując projekt wszyscy jesteśmy
wolontariuszami. Nie otrzymujemy za to pieniędzy, a w Nepalu nie
wykorzystaliśmy ani jednej złotówki z publicznie zebranych
funduszy. Do tej pory 27 tys. złotych zostało wydanych na zakup
materiałów budowlanych. Reszta kwoty jest bezpieczna i na koncie
Stowarzyszenia czeka na swoją kolej. Po zakończeniu projektu
rozliczymy się z każdej zebranej złotówki, ponieważ wszystkie
pieniądze, które wpłacają wspierający i darczyńcy, są
przekazywane bezpośrednio na budowę szkoły. I myślę, że to jest
bardzo duża wartość naszego projektu. Podsumowując – nie
pojechaliśmy na wakacje, nie sprzeniewierzyliśmy pieniędzy i nie
robimy biznesu. W tym czasie naprawdę ciężko pracowaliśmy.
Przykro czyta się tego typu oskarżenia. Szczególnie jeśli ostatni
rok swojego życia poświęciło się na wspieranie innych. Ale nic
to. Nie przejmujemy się i działamy dalej. A tak żeby już
ostatecznie wszystkich zmartwionych uspokoić – zarazy ze sobą nie
przywiozłam. Robaków też nie widać. Jesteśmy ocaleni! :)
Zastanawia Was czemu opowiadamy o tych
wszystkich problemach, które rozwiązywaliśmy w Nepalu? Przecież
powinniśmy nic nie mówić i utwierdzać innych w przekonaniu, że
realizacja projektów pomocowych w krajach Trzeciego Świata to sama
przyjemność i wszystko dzieje się niemal automatycznie. Większość
organizacji właśnie tak robi. Pracownicy i koordynatorzy nie mówią
o problemach. Bo nie mogą przecież psuć wizerunku organizacji.
Pieniądze zbiera się dużo łatwiej, gdy nikt nie opowiada o
negatywach, prawda? Ale wszystkie organizacje mają te same problemy.
My mówimy o tym głośno i nie chcemy koloryzować rzeczywistości.
Nawet jeśli ktoś ze względu na to ma nam zarzucić brak siły
przebicia. Pomaganie innym to faktycznie przyjemność. I duża
porcja satysfakcji. Ale oprócz tego, to także ciężka praca,
sytuacje stresowe i rozwiązywanie problemów, których poza Trzecim
Światem raczej rozwiązywać nie musimy. A jeśli tak, to na innym
poziomie. Ale przede wszystkim to praca, która przynosi rezultaty!
Drodzy, zmieniając nieco temat - wciąż
trwa konkurs na wykonanie grafiki do książki dla dzieci, którą
piszę. Ogłosiłam go przy współpracy z Wydziałem Edukacji
Artystycznej Uniwersytetu Artystycznego w Poznaniu (za co serdecznie
dziękuję wszystkim zaangażowanym)! Nagrodą jest 3-tygodniowy
pobyt w Nepalu z mnóstwem atrakcji, przygód, wizytą w Bakrang i specjalnymi
przewodnikami w postaci mnie i Macieja :) Konkurs został przedłużony
i prace można nadsyłać do 10 października bieżącego roku. Jeśli
przygotowujecie grafiki, macie ochotę stworzyć postać małej
małpki bądź znacie kogoś, kto byłby zainteresowany –
przekazujcie wiadomość dalej. Książka bez pięknej grafiki nie
będzie „żyła”, a być może wspólnie z kimś uda nam się
stworzyć wyjątkowy projekt! :) Wszystkie informacje znajdziecie
tutaj ---> http://uap.edu.pl/2016/07/33301/
A jak się czuję w Polsce? Trochę
nieswojo. Wszystko jest tutaj zadbane, nowoczesne, czyste. Wszystko
jest w zasięgu ręki. Nic tylko się cieszyć, prawda? A ja na
przekór wszystkiemu mam ochotę spakować się i gdzieś wyjechać.
Poznawać i odkrywać. Walczyć o wodę, łapać prąd, spać w
namiocie. Spotykać setki fascynujących ludzi. Każdego dnia
przyglądać się czemuś nowemu. Chyba zrozumiałam na czym polega syndrom ciężkich powrotów. On naprawdę istnieje, mimo że
kiedyś trudno było mi w to uwierzyć. Choć wszystko mam –
brakuje mi szczególnego rodzaju bodźców. Ale tak to już chyba
jest z tymi wyjazdami, projektami, pomaganiem, podróżowaniem –
gdy się raz spróbuje, trudno się uwolnić.
A Polska przecież taka ładna...
A jakie są najświeższe informacje z
Bakrang-6? Dzieciaki i mieszkańcy wioski mają się dobrze. Niestety
coraz częściej pada. Każdego dnia. Obficie. Wierzę, że to już
ostatni monsun, który nasi uczniowie muszą spędzić w szkole
tymczasowej...
Wszyscy z Bakrang przesyłają gorące
pozdrowienia dla całej Polski! :)
Komentarze
Publikowanie komentarza