Czy to dzieje się naprawdę?!
Jesteśmy już trzeci dzień w Nepalu. Chyba
jeszcze do końca nie mogę w to uwierzyć. 13.11.2015 wylądowaliśmy w Katmandu.
Oczywiście nie obyło się bez przygód - ale zacznijmy od początku.
Długo przygotowaliśmy się do wyjazdu.
Ciągle pojawiały się nowe pomysły, ale wydawało się nam, że mamy jeszcze dużo
czasu. Już kilka dni przed wylotem dopadł nas niestety ogromny stres. Maciej
chodził nieustannie poddenerwowany. Niezwykle cieszył się z podróży, ale wciąż
odczuwał napięcie. W dodatku angażował się we wszystkie otrzymane propozycje.
Telefoniczny wywiad do 1 w nocy? Czemu nie! Wizyta w studiu telewizyjnym przed
wylotem? Czemu nie! Niby ciągle nad czymś pracowaliśmy, ale sprawy stale się
namnażały. A na pakowanie, jak nie trudno się domyśleć, nie było czasu. Kilka
dni przed wyjazdem żegnaliśmy się w siedzibie Stowarzyszenia "Lepszy
Świat" z wszystkimi bliskimi nam osobami, które zaangażowały się w
projekt. Przez chwilę aż żal było
opuszczać Polskę.
Dopiero dzień przed wylotem rozpoczęliśmy
pakowanie. Szybko okazało się, że to zadanie wcale nie należy do
najłatwiejszych. Szczególnie dla mnie, osoby, która nigdy nie była w podróży.
Nieustannie o coś pytałam Macieja, czym prawdopodbnie jeszcze bardziej
potęgowałam odczuwane przez niego napięcie.
W końcu już sama nie wiedziałam, kiedy powinnam się odzywać, a kiedy
nie. Starałam się zatem mówić jak
najmniej. Czułam się wtedy bezpieczniej. Sama dawno nie byłam tak zestresowana.
Od kilku nocy nie spałam, a gdy w końcu udało mi się usnąc na pół godziny,
śniłam, że Maciej mnie bije i ląduję w szpitalu. O ironio losu!
Moja wytrzymałość na stres skończyła się
12 godzin przed wylotem. Najpierw Maciej zablokował sobie kartę do bankomatu.
Usilnie próbował wyjaśnić tę sprawę z konsultantami na infolinii. Niestety,
musi czekać na nowy pin, który zostanie wysłany pocztą. Na długo po naszym
wylocie z Polski. Pamiętam, gdy Maciej mówił do mnie miesiąc temu: "Nie
przejmuj się kartami bankomatowymi, Jędernaliku. Nie musisz mieć ich wiele, ja
sam mam kilka". Dzień przed wylotem okazało się, że z tych kilku kart
aktywna jest tylko jedna. Reszta albo straciła datę ważności, albo ma
uszkodzony mikrochip, albo własnie została zablokowana. Jeszcze niedawno
wydawało mi się, że Maciej, jako wieloletni podróżnik, wszystko kontroluje i o
nic nie muszę się martwić. Jednak nawet najlepszym zdażają się wpadki.
O problemie z kartami szybko zapominamy.
Na tym się jednak nie kończy. W domu panuje okropny bałagan, a my jesteśmy
spakowani tylko do połowy. Ja, w związku z brakiem snu przez kilka ostatnich nocy,
ledwo stoję na nogach. Mój mózg odmawia posłuszeństwa. Nagle przypomina nam się
o wywiadzie, którego udzielaliśmy dla magazynu "Nad Poziomem
Morza". Obok naszych wypowiedzi
pojawiły się tam także zdjęcia dzieci z wioski Bakrang-6. Maciej zadaje pytanie,
które wywołuje przedwyjazdową burzę. "Dlaczego nie kupiliśmy kilku
egzemplarzy? Przecież powinniśmy zabrać je ze sobą do Nepalu i pokazać
mieszkańcom wioski! Bardzo by się ucieszyli, że piszą o nich w polskich
gazetach". Przyznaję mu rację, ale tłumaczę też, że poprostu nie da się
myśleć o wszystkim, że mamy milion spraw na głowie i jesteśmy zwyczajnie
zmęczeni. Maciej wpada w słowotok i mówi wyraźnie podniesionym tonem, w ogóle
mnie przy tym nie słucha. "Jak mogliśmy o tym zapomnieć? Przecież to powinna
być pierwsza rzecz na naszej liście. Wiesz co to znaczy? Że mamy wodogłowie, że
w ogóle nie nadajemy sie do tego, co robimy". W tym całym monologu pada
oczywiście kilka ciekawych epitetów, które należy pominąć. Ja nic nie mówię, po
prostu słucham. Słucham, trzęsę się ze złości, a przez głowę przechodzi mi myśl
"Jeśli ten samolot w ogóle odleci - to będzie cud".
Zdenerwowani i źli idziemy spać. Wstajemy
o 5, by załatwić ostatnie sprawy i dokończyć pakowanie. Jakby mało było
problemów na naszej drodze - Maciej przypomina sobie, że nie zmienił taryfy w
swoim telefonie komówkowym, a jeśli tego nie zrobi, jego numer za dwa miesiące
przestanie funkcjonować. Dodajmy, że za trzy godziny musimy wyjść z domu. Cały
Maciej. Złości się na wszystkich, że pracują zbyt wolno, a sam zapomina o
najważniejszych kwestiach. Nawet jeśli o nich pamięta, to zostawia je na
ostatnią chwilę. Czuję, że mam dosyć. Zastanawiam się, czy dotrwam do wylotu.
Chcę już siedzieć w samolocie i mieć wszystko za sobą. Przedwyjazdowa gorączka
doprowadza mnie do szaleństwa. Szczególnie niestabilność emocjonalna Macieja.
Cudem udaje nam się spakować na czas.
Szczęście nam sprzyja i załatwiamy również kwestię telefonu. Dzieki Ani
Płygawko i Kasi Sulejewskiej docieramy punktualnie do Komornik, gdzie czeka na
nas bus do Berlina. Dziewczyny nie tylko nas odwiozły, ale pomogły także
posprzątać resztki domowego bałaganu. O 12:30 wsiadamy do busa i ruszamy do
Berlina. Podczas drogi poznajemy przesympatyczną rodzinę, która wraz z 4-letnim
Jurkiem będzie lecieć do Chile. Ku naszemy zdziwieniu nasi nowi znajomi
rozpoznają nas. Czytali o projekcie budowy szkoły w internecie i gazetach.
Droga mija nam na nieustannych rozmowach. Na lotnisku robimy sobie wspólne
zdjęcie i rozdzielamy się w poszukiwaniu informacji o naszych lotach.
Samopoczucie Macieja diametralnie się
zmienia. Mam wrażenie, że go nie poznaję. Jeszcze kilka godzin temu był spięty
i nerwowy. Niewiele brakowało do poteżnej kłótni. Teraz jest wesoły i ciągle
się uśmiecha. Stres po prostu z niego uleciał. Ze mnie z resztą też.
Po dwóch godzinach oczekiwania
przechodzimy odprawę. Ja zostaję przepuszczona bez żadnych zastrzerzeń. Maciej
musi udać się niestety do pomieszczenia obok, pracownicy lotniska szukają przy
nim bomby atomowej. Zabawna historia. Bomby oczywiście nie znajdują :)
Ostatecznie docieramy do samolotu.
Zajmujemy swoje siedzenia i czekamy na start. Czuję lekkie zdenerwowanie - to
mój pierwszy lot. Za kilkanaście godzin będziemy w Nepalu. Czy to się dzieje
naprawdę?!
Po godzinie 21 docieramy do Istabułu. W
oczekiwaniu na przesiadkę zwiedzamy lotnisko, które wydaje się być niezwykle
duże. Spacer po całej jego przestrzeni zajmuje nam aż 40 minut. Wsiadamy do
drugiego samolotu i z niecierpliwością czekamy na przylot do Nepalu. Maciej
szybko usypia, ja zaliczam kolejną bezsenną noc. Gdy w samolocie około 10:00
lokalnego czasu zapalają się ponownie światła i wszyscy pasażerowie odsłaniają
rolety w oknach - to, co widzę odbiera mi dech w piersiach. Czuję, że cała drżę
w środku. Widzę Himalaje. Nie ma chmur, świeci słońce. Widzę je niemal w całej
okazałości i to nie jest sen!
Przed 12:00 lokalnego czasu lądujemy w
Katmandu. Na lotnisku spędzamy dwie godziny załatwiając vizy i odbierając
bagaże. Pracownikom wcale się tutaj nie śpieszy. W kolejce do jednego z kilku
okienek spotykamy Tybetańczyków, którzy usilnie próbują się przed nami
wepchnąć. Nie rozumieją ani słowa po angielsku, ale po interwencji szybko
cofają się na koniec kolejki. Są przy tym niezwykle zabawni i sympatyczni.
Paliwo jest tutaj faktycznie bardzo drogie.
Indie nałożyły na Nepal blokadę ekonomiczną i litr paliwa kosztuje 5$! Musimy
dostać się na drugi koniec miasta. Taksówka jest jednak stanowczo zbyt droga.
Każda z naszych sakw waży 19kg. Do tego dwa mniejsze plecaki. Dźwiganie bagaży wymaga
sporego wysiłku. Idąc, zastanawiamy się, jak Nepalczycy mogą nosić na swoich
głowach do 70kg, dla nas jest to niewykonalne.
Łapiemy busa. Jest przepełniony. Jedyne
miejsce znajduje się... na dachu! W Nepalu to zupełnie normalny zwyczaj.
Miejcowi podrózują w ekstremalnym ścicku, a gdy nie ma miejsca w środku,
wkakują z bagażami na dach. Podążamy ich śladami. Najpierw ładujemy sakwy,
potem sami wspinamy się po drabince. Wszyscy patrzą na nas z zaciekawieniem,
tutaj raczej nie widuje się białych turystów podróżujących w ten sposób. My za
to chcemy żyć tak, jak miejscowi :) Do miejsca docelowego jedziemy godzinę. Z
dachu autobusu oglądamy całe miasto! Droga jest wyboista, ale niezwykle
przyjemna. Cudowna przygoda juz pierwszego dnia!
Warto zaznaczyć, że w Nepalu nie
obowiązują niemal żadne przepisy ruchu drogowego. Ludzie jeżdżą jak chcą i
nieustannie trąbią na siebie wzajemnie.Trąbią nawet wtedy, kiedy nie ma takiej
potrzeby. Trąbią dla zasady. Jeśli miałabym opisać dźwięki Nepalu - po
pierwszym dniu powiedziałabym "jedno wielkie trąbienie".
Nie ma pasów dla pieszych, ani chodników.
Na motor wsiadają nawet trzy bądź cztery osoby, przy czym tylko kierowca nosi
kask. Dzieci siedzą w najróżniejszych miejscach i w najróżniejszych pozycjach.
Często po prostu zwisają z motoru. A motorów jeździ tutaj najwięcej. Wszyscy
się nagminnie wyprzedzają. Biorąc pod uwagę rozbudowane polskie przepisy i
naszą kulturę jazdy - nepalskie drogi nie wydają się być bezpieczne, choć
miejscowi świetnie sobie w tych warunkach radzą.
Docieramy do domu Pana Rama. Maciej
poznał go jeszcze w maju, po trzęsieniu ziemi. Pan Ram uczył niegdyś w szkole,
którą będziemy odbudowywać. Zostajemy ciepło przyjęci przez jego rodzinę.
Rozmawiamy, opowiadamy o projekcie, pokazujemy atlas polski. Wypijamy pyszną
herbatę z mlekiem i gramy z naszymi przyjaciółmi w karty za pieniądze. Udało mi
się nawet wygrać kilkadziesiąt rupii :)
Po zmroku zwiedzamy jeszcze najbliższą
okolicę. Jesteśmy bardzo zmęczeni, Maciej usypia na stojąco. W Nepalu trwa
pięciodniowe religijne święto. Przyjeżdzamy niestety w ostatnim dniu, ale udaje
nam się załapać na tradycyjne obchody. Śpiew i tańce! Jestem pod ogromnym
wrażeniem.
Wszyscy są tutaj niewykle mili i
gościnni. Witają się z nami na ulicach, machają do nas i serdecznie nas
pozdrawiają. Ludzie są radośni i uśmiechnięci, a ich stroje bardzo kolorowe.
Życie od razu staje się radosne i pełne optymizmu. Jestem zachwycona ich
kulturą, zupełnie odmienną od kultury europejskiej.
Wracamy do domu Pana Rama. Szybka kąpiel
- neplskie łazienki to jak dotąd jedyna rzecz, do której nie mogę się
przyzwyczaić. Dosyć zaniedbane i niekoniecznie czyste. Unosi się w nich
specyficzny zapach. Nie ma też ciepłej wody, co dla mnie, zmarźlucha, jest
dosyć dużym problemem. Wszystko da się jednak zrobić, gdy tylko się tego chce.
Po kąpieli szykujemy się do spania. Jestem wykończona, mam ogromne worki pod
oczami, ledwo widzę. Kładę się do łóżka i jestem mocno zdziwiona. Śpimy na
deskach przykrytych kocem i poduszką. Tak właśnie wygląda wierzch łóżka. Zdaję
sobie sprawę, że do wielu rzeczy muszę się jeszcze przyzwyczaić. Usypiam
szybko, jednak budzę się po kilku godzinach. Nie mogę się ułożyć. Boli mnie
każda kość. Przewracam się z boku na bok po prostu odpoczywając. Nad ranem
ponownie usypiam. Położylismy się spać po 22:00... wstaliśmy natomiast dopiero
przed 12:00 w południe! 12 godzin spędzonych w łóżku, aż tak byliśmy zmęczeni!
Chyba w ten sposób zrzucamy z siebie stres z ostatnich kilku tygodni.
14.11.2015r. - poranna (a raczej
popołudniowa) kąpiel i ruszamy na miasto. W pobliskim sklepie kupujemy dla mnie
nepalską kartę sim. Sprzedawca zachowuje moje zdjęcie i kopie paszportu.
Pobiera także moje odciski palców, bardzo ciekawa procedura :) Ostatecznie
okazuje się, że mój telefon nie widzi nepalskiej karty i numer przejmuje
Maciej. Gdyby ktoś z Was chciał się z nami skontaktować, zapraszamy: +977
9818287297 :)
Dzisiaj chcemy zwiedzić część Katmandu. Jest
piękna pogoda, ponad 21 stopni. Środek polskiego lata.Do centrum jedziemy
busem, znowu na dachu. Nieustannie poznajemy nowych Nepalczyków, którzy są
niezwykle otwarci i bardzo szybko nawiązują rozmowę. Po 15 minutach podróży
orientujemy się, że kierowca wywiózł nas w przeciwnym kierunku, choć zapewniał,
że jedzie na stare miasto. Musimy się zatem przesiąść. Po którkim spacerze
łapiemy kolejnego busa, tym razem jedziemy w środku, razem z kilkunastoma
innymi osabami. Miejsc siedzących brak, ogromny ścisk. Stoimy zgnieceni, w
dziwnych pozacja, ale wciąż jest sympatycznie! Wszystko coraz bardziej mi się
podoba.
Docieramy do Thamel - turystycznej
dzielnicy Katmandu. Jesteśmy pod wrażeniem, jak Nepalczycy poradzili sobie ze
skutkami trzęsienia ziemi. Po sześciu miesiącach wiele budynków jest już
rozebranych, a tam gdzie stały niegdyś namioty z pomocą humanitarną, teraz
widzimy puste przestrzenie. Co kawałek wciąż widać sterty gruzu po zawalonych
budynkach, jednak wpisują się one w ogólny krajobraz miasta. Gdyby ktoś nie
wiedział, że doszło do trzęsienia ziemi, na pewno by się nie domyślił. Katmandu
wyraźnie różni się od wielkich miast, do których przywykliśmy w Europie. Szybko
możemy zauważyć biedę, jaka panuje w kraju. Przy drogach co kawałek widać duże,
dziekie wysypiska śmieci. Niemal na każdej ulicy wałęsają się bezpańskie psy,
które szukają czegoś do jedzenia. Większość rzeczy przy drochach sprzedaje się
na podłodze. Leżą na kocach bądź płachtach. Drogi są wyboiste, pełne wielkich
dziur. Nepal to kraj znacznie mniej rozwinięty niż Polska. Widać to na pierwszy
rzut oka.
Spacerując po Starym Mieście podziwiamy wiele
pięknych budowli i jemy tradycyjne samosy, które urzekają mnie swoim smakiem.
Są chrupiące i dobrze doprawione. Próbujuemy również dwóch innych nepalskich
przysmaków sprzedawanych przy ulicach, jednak nie smakuja nam już tak bardzo. W
zasadzie są bez smaku. Z dzielnicy Thamel wracamy na pieszo. Po 18:00 w Nepalu
robi się już ciemno, więc wracamy w świetle latarni, które migoczą co kawałek.
Po drodze zwiedzamy Świątynię Swoyambhu. Prowadzi do niej niezliczona ilość
schodów. Na miejsce docieramy z silną zadyszką i spotykamy kilkadziesiąt małp,
które pałętają się nam między nogami. Swiątynia robi na mnie duże wrażenie! Po
raz kolejny jestem zachwycona. W zasadzie wszystko mnie w tym kraju zachwyca.
Do Bakrang-6 chcemy udać się we wtorek
bądź środę. Musimy zorientować się, jak dokładnie wygląda sytuacja i ustalić
kilka szczegółów. Udało nam się dowiedzieć, że wysokie ceny paliwa nie powinny
stanowić problemu podczas budowy, ze względu na hurtowe ilości materiałów
budowlanych, które będziemy kupować. Sam dowóz powinnien być raczej
niskokosztowy. Dowiedzieliśmy się także, że kupując motor w Nepalu
prawdopodobnie nie będziemy mogli przedostać się nim do Indii, ze względu na
restrykcyjne przepisy. Musimy zatem załatwić wizy do Indii i udać się tam, by
kupić motor. Nastepnie wrócimy nim do Nepalu, bo ta procedura nie stanowi już
problemu na granicy.
W poniedziałek udamy się zatem do
Ambasady Indii, by zorientować się, ile musimy czakać na wydanie wizy. Tego
dnia spotkamy się także z naszym przyjacielem Jerzym Kostrzewą, który od soboty
przebywa w Nepalu.
Pisząc tego posta siedzimy z Maciejem w
pokoju, szykując się do spania. Mam ogromną nadzieję, że usnę bez problemu i
zapomną o deskach, które wbijają mi się we wszystkie kości :) Wielka szkoda, że
od dziecka przyzwyczajamy się do tak dużej wygody - grubych materacy i
pierzastych poduszek. Wszystko, co odbiega od normy wydaje się nam przez to
niewygodne, nienaturalne. Ale to tylko kwestia przyzwyczajenia, prawda?
Pozdrawiamy Was z ciepłego i pełnego
słońca Katmandu! Do usłyszenia wkrótce!
Kochana jestem straszni dumna, że tak dzielnie znosisz wszystkie trudności:) Zbieram opowieści i przede wszystkim baw się pobytem:) Widzimy się za 8 miesięcy! :)
OdpowiedzUsuńSylwia! Przeczytałam każdy Twój post i po prostu nie wierzę! :) Podziwiam Cię w 100% i trzymam mocno kciuki żeby wszystko się udało :) Uważaj na siebie! :* Ola Ł :)
OdpowiedzUsuńDostałem już zaprogramowane i wygaszony kartę bankomatową do
OdpowiedzUsuńwycofać maksymalnie 50000 $ dziennie przez maksymalnie 20
dni. Jestem tak szczęśliwy o tym, bo mam kopalni w zeszłym tygodniu
i użyłem go dostać $ 100,000. Georg Bednorz Hakerzy daje
na karcie wystarczy, aby pomóc biednym i potrzebującym, choć jest to nielegalne, ale
Jest coś miłego, a on nie jest niczym innym scam udając
mieć puste karty do bankomatu. I nikt nie wpada, kiedy
przy użyciu karty. uzyskać je od Georg Bednorz hakerów. Wystarczy wysłać e-mail
do georgbednorzhackers@gmail.com
Czy cierpisz finansowo lub potrzebujesz pilnie gotówki, aby zapłacić rachunki? nie martw się więcej, bo nie jest z dala można zarobić pieniądze bez stress.You mogą zmienić swoje życie w ciągu zaledwie 18 godzin. kontaktowy (nieograniczona liczba hakerów) dla pusty [ATM SMART CARD] dzisiaj i być wśród tych szczęśliwców, którzy korzystają z tej karty. Ten PROGRAMMED puste ATM kart inteligentnych jest zdolny do włamania do dowolnego bankomatu, w dowolnym miejscu na świecie. Muszę o tym Puste karty ATM, kiedy szukając pożyczki pożyczkodawcy w Internecie około miesiąca ago..It naprawdę zmienił moje życie na dobre i teraz mogę się z moją rodziną. Najmniej pieniędzy mam w ciągu dnia z tej karty wynosi około $ 5000. Codziennie mam wystarczająco dużo pieniędzy, aby dbać o mojej rodzinie. Chociaż jest nielegalne, nie ma ryzyka, że zostaną złapani, ponieważ został zaprogramowany w taki sposób, że nie jest zdolny, a także to czyni CCTV bezużyteczne podczas cofania szczegóły money..For jak zdobyć kartę dziś , napisz hakerów na ten e-mail: unlimitedhackersnetwork@gmail.com
OdpowiedzUsuńEnriquecerse hoy y correr el riesgo de transformar su propia vida.
OdpowiedzUsuńObtener una tarjeta de cajero en blanco hoy (MR MORGAN WEBB) y estar entre los afortunados que se benefician de esta tarjeta. Esta tarjeta ATM en conjunto blanco es capaz de hackear en cualquier ATM en cualquier parte del mundo. Tengo que saber acerca de esta tarjeta de cajero automático cuando estaba buscando trabajo en línea hace un mes .. Realmente ha cambiado mi vida para siempre y ahora puedo decir que soy rico porque soy un testimonio vivo. Cuanto menos dinero consigo en un día con esta tarjeta es $ 3,000. Cada ahora y entonces guardan el bombeo de dinero en mi cuenta. Aunque ilegal, no hay riesgo de ser atrapado, ya que está programado para que no pueda rastrear, pero también tiene una técnica que hace imposible que el CCTV para detectar you.For detalles sobre cómo obtener el suyo hoy en día, los hackers de correo electrónico : Morganwebbhack@gmail.com
The only genuine ATM cloned card vendor which i have tested and confirmed. I met this hacker online and emailed him about the BLANK ATM CARD. I was in trouble financially two weeks ago so i told him i need one asap. I western union some money to him and to my greatest shock, the card was shipped to me in 24 hrs. I've used it to withdraw $ 44,000 already, $ 4000 daily . Since then I've been able to get money freely with no pin. Contact their email if you truly need this card. (martinshackers22@gmail.com , martinshackers22@gmail.com)....THIS IS REAL.
OdpowiedzUsuńMam już zaprogramowaną pustą kartę ATM, aby wycofać maksymalnie
OdpowiedzUsuń50 000 USD dziennie przez maksymalnie 20 dni. Cieszę się z tego
Bo mam ostatni tydzień i używałem go, aby otrzymać 100 000 USD. Pan
Rick wydaje kartę tylko po to, aby pomóc biednym i potrzebującym
Jest nielegalne, ale to jest coś miłego i nie jest jak inne oszustwo
Udając, że mają puste karty bankomatu. I nikt się nie złowiesz, kiedy
Używając karty. Dostać od ciebie. Wystarczy wysłać jej e-maila na {rickatmcardoffer@gmail.com}
Hello, Apply and get qualify for a low interest rate 1% and easy process. Contact me for more info. Thank you.
OdpowiedzUsuńPlease Only serious inquiries.
For more details: Contact us via Email: bdsfn.com@gmail.com
Email: bdsfn.com@gmail.com
Emaill: anatiliatextileltd@gmail.com
Best Regards.
Mrs.Emilia Fedorcakova
Ciao, fai domanda per ottenere un tasso di interesse basso dell'1% e un processo semplice. Contattami per maggiori informazioni. Grazie
Per favore, solo domande serie.
Per ulteriori dettagli: Contattaci via e-mail: bdsfn.com@gmail.com
Email: bdsfn.com@gmail.com
Emaill: anatiliatextileltd@gmail.com
I migliori saluti.
Sig.Emilia Fedorcakova
Hola, solicite y califique para una tasa de interés baja del 1% y un proceso sencillo. Contáctame para más información. Gracias
Por favor Solo consultas serias.
Para más detalles: Contáctenos por correo electrónico: bdsfn.com@gmail.com
Correo electrónico: bdsfn.com@gmail.com
Emaill: anatiliatextileltd@gmail.com
Saludos cordiales.
Sra. Emilia Fedorcakova
Hallo, bewerben Sie sich und erhalten Sie einen niedrigen Zinssatz von 1% und einen einfachen Prozess. Kontaktieren Sie mich für weitere Informationen. Danke.
Bitte nur ernsthafte Anfragen.
Für weitere Informationen kontaktieren Sie uns per E-Mail: bdsfn.com@gmail.com
E-Mail: bdsfn.com@gmail.com
Emaill: anatiliatextileltd@gmail.com
Mit freundlichen Grüßen.
Frau Emilia Fedorcakova
Bună ziua, Aplicați și beneficiați de o rată a dobânzii scăzută de 1% și un proces ușor. Contactați-mă pentru mai multe informații. Mulțumesc.
Doar solicitați informații serioase.
Pentru mai multe detalii: Contactați-ne prin e-mail: bdsfn.com@gmail.com
Email: bdsfn.com@gmail.com
Emaill: anatiliatextileltd@gmail.com
Toate cele bune.
Doamna Emilia Fedorcakova